sobota, 12 września 2015

Rozdział 6 zwany najgorszym.

- Dlaczego chciałeś się z nim spotkać? - Jej głos był przepełniony nienawiścią. Kolejny cios wymierzony w twarz klęczącego przed nią mężczyzny sprawił , że ten upadł na podłogę i nie ruszał się , jednak ona stała nad nim z takim samym wyrazem twarzy. Popatrzyła na niego , przez cały czas nie odezwał nawet słowem. Zmrużyła o czy. Nie ruszał się. Nie słyszała nawet jego oddechu. Na odchodne z całej siły kopnęłą go w brzuch i upewniwszy się , że nie żyje odeszła.
Po jej głowie plątało się wiele najgorszych myśli. Zacisnęła ręce na kierownicy i pognała w stronę parku miejskiego , zaparkowała jednak kilka kilometrów a do celu udała się pieszo. Przekraczając główną bramę nałożyła kaptur. Podmuch wiatru  delikatnie musnął jej twarz i dał  efekt orzeźwienie.
Stanęła za grubym pniem drzewa które na jej oko było dębem. Bystrym okiem rozejrzała się po parku i natknęła się na Niego. Tak samo jak ona miał nałożony kaptur. Nawet przez bluzę widziała jego umięśniony brzuch . Patrzyła na niego ze smutkiem. Wszystko spieprzyła. Powinna wtedy przy tej zasranej fontannie posłuchać Davida . Nie nadawała się na agentkę tarczy , już prędzej na Hydry w końcu jednak to oni ją uratowali. Jeszcze raz spojrzała na Niego . Wydawał się zagubiony , siedział na ławce koło kosza i bacznie się wszystkiemu przyglądał. Nagle spojrzał w jej stronę. Szybko się schowała za pień i skarciła wzrokiem przechodzącego mężczyznę który dziwnie się na nią patrzył. Jeszcze tego brakowało , nie mogła rzucać się w oczy , nikt nie wiedział , że jest w mieście wrócila natychmiast gdy dostała cynk o spotkanie Steva i jej dzisiejszej ofiary. Właśnie ofiary. Zabiła dzisiaj człowiek i doskonale zdawała sobie z tego sprawę  jednak w ogóle nie było jej żal , nie odczuwała żadnego wstydu z tego powodu . Tłumaczyła to sobie tym , że był zły i pracował dla hydry co jest już wystarczającym powodem a jednak. Znów spojrzała w kierunku ławki. Jednak jego nie było ale w oddali dostrzegła  jedynie jego oddalającą się jego sylwetkę. Wypuściła z płuc powietrze. Tak bardzo chciała go chociaż dotknąć i usłyszeć jego głos ale jej przeszłość nie dawała jej takiej możliwości . Doskonale wiedziała , że tak będzie . Jeśli raz z nimi zadrzesz nie ma odwrotu a jedynie pozostaje możliwość brnięcia w to dalej.
- Mówiłem ci , że tak będzie. - Męski głos ocknął ją z przemyśleń i sprowadził znów do miejskiego parku.
Parsknęła cichym śmiechem i popatrzyła na swojego rozmówcę.
- Teraz wiesz , że z miłości.
- Teraz wiem. - pochmurniał i popatrzył na nią.- Co zamierzasz?
- Z nimi nie wygram  a tarczy do końca nigdy nie okłamę .
- To znaczy?
- Wyjeżdżam.
- Gdzie?
- Przed siebie.
- Zostawisz go?
- Znam go , gdyby się dowiedział co i jak znienawidziłby mnie a ja go za mocno kocham by mu na to pozwolić. - odparła smutnym głosem i popatrzyła na niego. Patrzył na nią . Nie rozumiała o co mu chodzi. Nigdy nie widziała go takiego.
- A tak w sumie to dzięki za cynk o spotkaniu Steva z tym gościem , nie wiedziałam że agent z takim stażem jak twój może na tyle zdradzić swoje ideały. - Odparła i uważnie zaczęła obserwować jego reakcje.
- Hydra wyszkoliła mnie inaczej. - Mruknął cicho.
-  To dlaczego pomagając mi zdradziłeś ich? - Spytała tajemniczym tonem.
- Te wszystkie spotkania przy fontannie , kłótnie , twoje spojrzenia. To było silniejsze nawet hydry , ideałów , od mnie samego . Tyle razy próbowałem zagłuszyć te uczucia , myślałem że ja nie mam serca ale chyba jest na odwrót. - zamknął oczy, zacisnął dłonie i wydał z siebie kilka słów. - Ja cie Kocham Luna. , jeśli tylko chcesz pomogę ci się ukryć i o wszystko zadbam.
Czuła się jak sparaliżowana . Pierwszy raz w życiu poczuła jak coś w jej życiu  na dobre się zamknęło i otworzyło coś innego. Mimo wszystkich kłótni z Dawidem naprawdę szczerze go lubiła a teraz te słowa . Wyprostowała się i popatrzyła w jego oczy , zdawały się być inne , nie zimne niż zwykle tylko jakby wypełnione jakimś głębszym uczuciem. Czas zamarł jak przy fontannie.
Przełknęła ślinę jednak zanim się zdążyła odezwać on zrobił to pierwszy.
- Podobno w każdym sercu miejsce jest tylko na jedną miłość i walczyć z nią jest gorzej niż z wiatrakami. - Powiedziawszy te słowa odwrócił się i odszedł. Zrobił jednak mniej niż 6 kroków gdy usłyszał za sobą jej głos.
-Wyjedź ze mną.- Powiedziała to wręcz automatycznie. - Masz racje , nie możesz z nią walczyć ale po prostu  zostań ze mną...
- Mówisz to bo boisz się samotności?
- Mówię to bo teraz jedynie ciebie mogę nazwać moją przyszłością.
Podszedł do niej po czym objął ją ramieniem. Oboje czuli się dobrze jednak oboje wiedzieli , że jego uczucie nigdy nie zostanie w pełni odwzajemnione. Luna kątem oka spojrzała na dąb , który pod wpływem lekkiego wiosennego  wiaterku  który zawiał od północy zaczął się poruszać jakby wstąpiła w niego wielka wichura. Nie zrozumiała.





Rozdział 6 który pojawił się kilkutygodniowej przerwie a w który pomimo to włożyłam trochę energii.


















2 komentarze:

  1. Yay! Luna ja cie kofam! Ale adrenalina mi skoczyła ^^ tiaa za dużo w domu siedze :/ Rozdział perfecto me amigo (ej ale to jest po hiszpańsku nie po polsku) Pff.. Dobra nie ważne xD Super odlotowo odstrzałowo wybuchowo! Życze weny!
    Pozdrawiam Fran ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń