czwartek, 16 lipca 2015

Prolog zwany początkiem

Luna Stark ze znanym tylko sobie uczuciem próbowała zagłuszyć dziwny uśmiech ciągle próbujący zagościć  na jej twarzy , jednak ten usilnie  zagościł na jej twarzy gdy tylko zobaczyła wyłaniającą się z ciemna nocy postać mężczyzny.Próbowała zrobić z niego coś na wygląd zawadiackiego uśmiechu ale ten zrobił się jeszcze bardziej głupkowaty.Mężczyzna widząc jej wyraz twarzy zmrużył oczy i uśmiechnął sie prawie tak samo jak ona po czym odparł ciche ,,cześć''.
-Długo zajeło ci dzisiaj ratowanie świata.
-Twój brat chciał mnie nauczyć obsługi telefonu , nie dałem się.
-Jakby cię nauczył moglibyśmy czasami poesemesować , no wiesz ..
-Czasami wole z tobą porobić   inne rzeczy niż esemesować , no wiesz..
Mówiąc to zaczął bezszelestnie składać na jej szyi zimne pocałunki które dawały jej niewyobrażalne ciepło.Po jej ciele przeszły zimne dreszcze którym te pocałunki dawały przyjemne słoneczne ciepło.Jej głowa również zaczeła wędrować po jego ciele tym razem to jej wyostrzone zmysły oraz umiejętne znanie całego jego ciała pozwalały jej dać mu mrowienie w brzuchu którego nie zaznał od wielu lat.Jednak chwila ta nie trwała długo gdy tylko jej nos znalazł się na jego szyi i poczuła woń.Piękną która działa na nią tak samo jak jego pocałunki , gwałtownie odepchneła go od siebie i stanęła do kierunku w którym aktualnie wiał wiatr ledwie wyczuwalny dla zwykłego człowieka..To był właśnie cały problem a nazywał sie tak jak ona.Luna była czymś , czymś nie znanym nawet samej sobie ale z czym nauczyła sie żyć.Była czymś na postać wampira , woń krwi działa na nią wręcz odużająco , miała wyostrzone zmysły , potrafiła bezszelestnie sie poruszaće , nie starzała się jednak mimo wszystko nie była wampirem. Piaskowa karnacja dodawała jej urody a miękkie delikatne ciało powabne na opalenizne więcej kobiecości .Steve  Rogers  cicho podszedł do niej złapał ją za kościste ramiona.
-Ja też do końca nie jestem normalny.
Na twarzach obojga zagościł ten sam głupkowaty uśmiech co na początku  , oboje popatrzyli na siebie wzrokami superbohaterów i znikneli gdzieś w ciemnościach nocy.














..............................................................................................................................
Powyżej znajduje się prolog.W sumie dosyć poważny jak na to opowiadanie ale mimo wszystko jestem z niego szczerze zadowolona mimo iż zdaje sobie sprawę iż nie jest to dzieło na miarę hym..no nie wiem całej serii gwiezdnych wojen?
Ale mam szeroką nadzieje że mimo wszystko skomentujesz chociaż w swoich myślach i powrócisz gdy kiedyś ukaże sie tu coś zwane pierwszym rozdziałem :)












1 komentarz:

  1. Hejka właśnie wpadłam na twojego bloga. Początek zapowiada się interesującą. Oby tak dalej. A cóż, idę czytać dalej. ;-)

    OdpowiedzUsuń